czwartek, 5 lipca 2012

Porwanie Vitani i Kovu

Lew o imieniu Tojo był przyjacielem Simby. Na początku zakochał się w Tamie, lecz ta wolała od niego Malkę. Kiedy stali się dorośli Tojo uświadomił sobie, że kocha Kulę. I ta się w nim zakochała. Wydawałoby się, że wszyscy zadowoleni są z tego związku. Lecz była lwica która próbowała unicestwić małżeństwo. To była Zira. Zakochała się w Toju, ale wiedziała, że nie opuści Skazy. Szczególnie wtedy kiedy ten władał Lwią Ziemią. Pewnego poranka Kula obudziła się w grocie obok Toja. Spodziewała się dziecka, a on nic o tym nie wiedział. Postanowiła mu powiedzieć. Szturchnęła lwa w kolorze toffi, a ten spojrzał na nią zaspanym wzrokiem.
-Co się stało Kula? Czyżby śniadanie?- zapytał brązowo grzywy.
-Ty głodomorze! Od bladego poranka myślisz o jedzeniu, ale o czym innym nie jesteś łaskaw pomyśleć?- zażartowała brązowa.
-Skoro mnie już obudziłaś, to mam nadzieję, że po coś ważnego. - powiedział przeciągając się leniwie.
-Oczywiście tłuściochu! Zostaniesz ojcem! Jestem w ciąży.
Tojo był zdumiony. Zarazem jednak ucieszył się. Zawsze chciał mieć lwiątko, najlepiej starszą dziewczynkę podobną do niego i młodszego synka podobnego Kuli. A dzień porodu zbliżał się nie ubłagalnie. Kula jednak się bała. Gdyby urodził się chłopiec Skaza by go zabił. Ona i Tojo nie przeżyliby tego. I w końcu Kula urodziła. Były dwa lwiątka - chłopiec i dziewczynka. Byli tacy jak chciał Tojo. Dziewczynka dostała imię Shantani, a chłopczyk Kavu. Kula była szczęśliwa. Pobiegła do Ziry.
-Zira! Tak się cieszę, że jesteś! Urodziłam dwa lwiątka! Chłopca i dziewczynkę, to dzieci Toja.- zawołała zielonooka.
-CHŁOPIEC I DZIEWCZYNKA?! Grrr... Myślisz, że nie mam ważniejszych rzeczy niż twoje głupie lwiątka? Daj mi spokój, Kula.- warknęła królowa Lwiej Ziemi i poszła sobie. Kula nie wiedziała, że popełniła ogromne głupstwo. Lwiątka urodziły się akurat w przed dzień przed śmiercią Skazy. W tamten dzień Zira udała się do Kuli.
-Och, Kula! Wybacz za to co było wczoraj, zapomnijmy o tym.- powiedziała przymilająco Zira.
-Wybaczam Ci, dla własnego dobra. - odpowiedziała Kula naiwnie.
-Ale musisz mi dać dowód, że przebaczasz szczerze.- odparła czerwonooka bez skrupułów. Spojrzała na lwiątka złowieszczo. A młoda matka tylko westchnęła przewracając oczami.
-No więc? Czego chcesz?
-Twoje dzieci!
-Co? NIGDY CI ICH NIE DAM! RAZEM ZE SKAZĄ WYCHOWACIE JE NA POTWORY! NIE POZWOLĘ WAM!
-Hmmm... w takim razie użyję siły!- mówiąc to Zira rzuciła się na Kulę. Lwice walczyły dość długo. W pewnym momencie synek Kuli, Kavu, doskoczył do pyska Ziry i wgryzł jej się z całej siły ucho, które jej odgryzł. Ten drobny kawałek ucha. Jednak Zira zwinie zrzuciła z siebie malucha i dalej walczyła z Kulą. W końcu brązowa upadła na ziemię. Czerwonooka przybliżyła pazur do szyi lwicy i zabiła ją rozcinając tętnicę. Wtedy pojawił się Tojo. Zauważył jak Zira zabija Kulę. Zaryczał i rzucił się na nią. Jednak lwica była lepsza w walkach i wreszcie zabiła słabego lwa. Po czym wzięła do pyska Shantani, a na grzbiet Kavu. Jednak gdy wróciła, Lwia Skała płonęła. Skaza upadł już i otoczyły go hieny. Ciężko poraniły i odeszły, ale Zira nie widziała tego. Skaza żył jednak jeszcze przez chwilę. Kiedy zobaczył Kavu, wybrał go na swojego następcę i umarł. Zira z nienawiści zmieniła imiona lwiątek, dziewczynkę nazwała Vitani, a chłopczyka Kovu. I tak było dalej...

środa, 4 lipca 2012

Zdrada

Zira i jej lwice były już na wygnaniu, a Simba został królem. Żona Skazy nie była już tak bardzo załamana. Nie planowała jednak jeszcze zemsty. Pewnego ciepłego poranka Simba przechadzał się sam po królestwie. Nagle zobaczył Zirę. Był wściekły, wyszczerzył do niej kły i już miał się rzucić na czerwonooką, kiedy ta, sama na niego skoczyła. Rudo grzywy był bardzo zdziwiony. Pomyślał, że lwica chce mu zrobić krzywdę. Jednak Zira uśmiechnęła się tylko zalotnie i musnęła językiem policzek króla. Przerażony Simba nie wiedział co zrobić. Odepchnął szybko lwicę, wstał i odbiegł kawałek do niej.
-Wracaj na Złą Ziemię!- ryknął. Złoziemka zasmuciła się. Owróciła się oraz zaczęła pomału odchodzić. Simbie zrobiło się żal Ziry. Zatrzymał ją i zapytał ją o co chodzi. Ta cicho zachichotała i popchnęła Simbę w tył. Czerwonooki opadł na kamień, a Zira położyła się na nim.
-Nie chciałam żebyś czuł do mnie urazę za to jak zareagowałam gdy cię zobaczyłam podczas śmierci Skazy. Mogę być wyrzutkiem, ale chcę żebyś wiedział jedno - i tu zawahała się. Przybliżyła pysk to twarzy lwa i szepnęła. - Kocham cię. - Simba był bardzo zdziwiony. Ale w tej chwili poczuł coś dziwnego. Ponownie spojrzał na miłosny wzrok Ziry. Zapomniał, że ma Nalę, pragnął teraz być tylko ze złoziemką. Kochał Nalę, lecz do Ziry poczuł coś więcej. Teraz zrozumiał to. Przysunął lwicę do siebie i polizał ją. Natomiast czerwonooka gwałtownym ruchem przytuliła się do niego. Do jego gęstej rudej grzywy. To była wspaniała chwila. Lecz lwy pojęły, że nie może ona trwać wiecznie. Rozmawiali tak jeszcze ze sobą, aż w końcu wrócili do swych domów. Nikt nic nie podejrzewał. Następnego dnia Simba stanął na czubku Lwiej Skały i wezwał Zirę. Pozwolił jej zamieszkać na Lwiej Ziemi. Nala uznała jednak, że to głupi pomysł. Próbowała nakłonić męża żeby z powrotem wygnał lwicę. Simba jednak nie zgodził się, a potem opuścił Lwią Skałę. Poszedł na granicę ze Złą Ziemią. Tam spotkał Zirę. Ta uśmiechnęła się i podbiegła do niego. Przytulili się. Tym razem Simba powalił złoziemkę. Akurat był już zmierzch. Król Lwiej Ziemi tylko na to czekał. Całą noc spędził ze swoją "sekretną kochanką". Nim wrócili, oglądali gwiazdy. Opowiadali sobie też różne zabawne przygody z dzieciństwa. Spotykali się jeszcze przez dłuższy czas. Zira musiała coś wyznać Simbie. Kiedy nadarzyła się okazja podeszła do Simby i powiedziała:
-Nie uwierzysz Simba! Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość! Już wkrótce zostaniesz ojcem!
-Na... na prawdę? Ziro! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- rudo grzywy objął lwicę łapą. W głębi duszy martwił się jednak o dziecko. A jak Nala się o tym dowie? Tak nie mogło się stać! A może jednak? Wtedy Simba bez żadnych problemów mógłby ogłosić Zirę władczynią. Już sam nie wiedział. Zniecierpliwiony czekał, aż dziecko się urodzi. I wreszcie się doczekał. Poszedł do Ziry. Tam trzymała w objęciach malutką kulkę. Lwiątko miało sierść po ojcu, ale nos miał po Zirze i malutką kępkę grzywki takiego samego koloru jak ogon swojej matki. Lewek miał też zielone oczy, takie jak Skaza. 
-To chłopczyk, prawda?- zapytał Simba. 
-Tak. Jak go nazwiemy?
-Może Ujasiri? To znaczy odwaga.
-No, ale nie wiemy czy na pewno będzie taki odważny.- zaśmiała się Zira. - A co byś powiedział na imię Choko?
-Choko.... Hmm... Może być.- powiedział rudo grzywy. Jednak wiedział, że tajemnica długo nie przetrwa. Z tego powodu wygnał Zirę z powrotem. Od tamtego czasu Zira znienawidziła Simbę i zaczęła knuć plan przeciw niemu. Natomiast Simba wziął od Ziry małego Choko i wmówił Nali, że urodziła go przez sen. Zmieniono mu imię na Kopa. Nikt nigdy się nie dowiedział prawdy. Tylko Zira i Simba o tym wiedzieli i przez to czuli do siebie urazę. 
___________________________________________________________________________________
Wiem, że notka dziwna, ale pofantazjowałam sobie troszkę :D